Po spedzeniu dwoch nocy pod rzad w pociagach i przejechaniu okolo 2 000 km, zasluzylismy sobie na odrobine luksusu! Zatrzymalismy sie w trzygwiazdkowym hotelu. Cena za pokoj 119 yuanow, czyli 55 zl. To lubimy!
Zeby byc uczciwym, trzeba nadmienic, ze trzygwiazdkowy hotel chinski, to nie do konca to samo co europejski hotel podobnej klasy, ale grunt, ze byla czysta posciel, lazienka i mila, angielskojezyczna obsluga.
Dzien uplynal nam na jedzeniu, zwiedzaniu swiatyn oraz obserwowaniu tetniacej zyciem metropolii (3, 2 mln mieszkancow!). Lanzhou polozone jest nad Rzeka Zolta (Huang He), na nizinie, wiec pogoda byla juz calkiem wiosenna, co niezmiernie nas ucieszylo. 28 lutego Chinczycy obchodzili swieto lampionow. Z tego wzgledu cale miasto bylo pieknie udekorowane, a wieczorem (wlasciwie przez cala noc) odbywaly sie pokazy fajerwerkow.
Reszta na zdjeciach