W delcie Mekongu wydawalo nam sie, ze juz cieplej byc nie moze..., a jednak. Phnom Penh, to cos wiecej niz prawdziwe pieklo! Dodatkowo, kwiecien to najcieplejszy miesiac w roku. Nasza aktywnosc ograniczalismy do 2-3 godzin wczesnie rano i 2-3 pod wieczor, wiekszosc dnia spedzajac w klimatyzowanym pokoju, ktory po dlugich targach udalo nam sie dostac za 9 dolarow.
O ile Wietnam w porownaniu z Chinami wydawal nam sie krajem beidnym, to jednak Kambodza robi wrazenie panstwa jeszcze ubozszego. W stolicy jest sporo palacow i pieknych recydencji zajmowanych przez ministerstwa i ambasady, sasiaduja one jednak z dzielnicami biedy.
Zwiedzanie ograniczylismy z koniecznosci do dwoch najwiekszych atrakcji miasta: palacu krolewskiego i dawnego wiezienia Tuol Sleng. Palac krolewski to XIX wieczny kompleks rezydencji i swiatyn, ktory sluzy krolowi do dzis. Wnetrze glownej swiatyni zdobi 90kg pomnik buddy ze zlota inkrustowany ponad 2000 diamentow oraz podloga pokryta 5 tonami srebra. Niestety nie mozemy tego pokazac, poniewaz wewnatrz nie wolno robic zdjec.
Tuol Sleng natomiast to glowne wiezienie z czasow rezimu czerwonych Kmerow (1975-1979) - zlokalizowane w budynku, w ktorym wczesniej funkcjonowala szkola - robi przygnebiajace wrazenie.