W Lublinie na PKS-ie od razu wychaczył nas jakiś koleś, zapytał dokąd jedziemy i powiedział, żebyśmy nie szli do kas po bilet, że on nas zaprowadzi do kierowcy to zniżkę dostaniemy... Zaczęło się podróżowanie "na wschodnią modłę".
W autobusie większość pasażerów stanowiły panie z Ukrainy wracające do kraju z torbami pełnymi kiełbasy, makaronu, sera żółtego itp... Niestety u nich większość tego typu produktów jest znacznie droższa.
Podróż minęła bez większych problemów, tyle że na granicy popełniliśmy mały błąd: w karcie imigracyjnej (taki mały formularz, w którym wpisuje się cel wizyty itp.) wpisalismy, że jedziemy tranzytem do Rosji i dostaliśmy w paszportach oprócz standardowej pieczątki, dodatkowo pieczątkę "tranzyt, cel: Rosja - 3dni". Trochę nas zatkało, bo przecież obywatele Polscy mogą przebywać na Ukrainie 90 dni bez wiz, a tu taka niespodzianka... Tak więc przestrzegamy przed uczciwym przyznawaniem się, że jedzie się tranzytem przez Ukrainę!
We Lwowie byliśmy wieczorem, szybko znaleźliśmy w kamienicy przy samym rynku świetny hostel, po czym udaliśmy się na krótki spacer i kolację. Wieczorem jeszcze dosyć długo gadaliśmy z super fajnymi właścicielami hostelu. Swoją drogą śmiało możemy polecić: Central Square Hostel (http://cshostel.com/).
Wrzucamy pierwszych kilka fotek:)