No to wjechaliśmy do Azji. Niby przejechaliśmy Ural, ale wcale go nie było widać...
W Jekaterynburgu zatrzymaliśmy się w najtańszym hotelu, jaki udało nam się znaleźć. Nazywał się Angelo i mieścił się w budynku o nazwie Atomstroikompleks (centrum budowy atomu). Wprawdzie był to taki hotel robotniczy i poza centrum, ale czysty i cichy (a spodziewaliśmy się niezłej rozróby w sobotni wieczór). Można powiedzieć, że byliśmy miło zaskoczeni:)
Równie miło zaskoczyła nas pogoda. Oczekiwaliśy syberyjskich mrozów, a przez cały nasz pobyt temperatura wahała się od -10 do -5. Wiosna...
Samo miasto wydaje się trochę dziurą jak na piąte największe miasto Rosji. Jedyną większą atrakcją jaką udało nam się znalźć była świątynia "Na krwi", którą postawiono w miejscu, w którym stał dom, w którym bolszewicy rozstrzelali ostatniego cara Rosji Mikołaja II z rodziną (swoją drogą, dom podobno kazał zburzyć Jelcyn pod koniec lat 70-tych, kiedy był tam gubernatorem). W świątyni znajduje się grobowiec cara i wystawa ku jego pamięci.