Sama wyprawa to dosc spore wyzwanie organizacyjne. Z portu niedaleko miasta Padang odplywaja na Siberut dwa promy tygodniowo. Jak sie okazalo po wejsciu na prom - warto zadbac o miejsce w kabinie! Prom, ktorym plynelismy na wyspe wygladal jak wyjety z ksiazek o podrozach w czasach kolonialnych: niewielkich rozmiarow, drewniany, niemilosiernie zatloczony i zastawiony dobytkiem pasazerow i roznego rodzaju dobrami, ktorymi handluja. Nasza kabina byla ciasna i dosc ciemna. Tomek oraz dwojka roslych Holendrow mieli problemy z wyprostowaniem nog w czasie snu...
Choc Siberut polozony jest 135 km od wybrzezy Sumatry, nasz rejs trwal 11 godzin. Warto wspomniec, ze z portu wyplynelismy z osmiogodzinnym opoznieniem, najprawdopodobniej z powodu silnego sztormu. Na wyspe doplynelismy wczesnym popoludniem. Ze statku przesiedlismy sie na pake samochodu dostawczego, a nastepnie dluga lodzia, po 3 godzinach, doplynelismy do drewnianej chaty - miejsca naszego pierwszego noclegu. Tradycyjny dom Mentawajow, w ktorym mieszka jedna rodzina nazywa sie uma. Zbudowany jest w calosci z drewna i sklada sie z kilku pomieszczen. W pierwszym z nich znajduja sie lawy oraz palenisko i jest to miejsce, w ktorym gromadzi sie rodzna, krewni i goscie, pozostale pomieszczenia, polozone w glebi, sluza do spania. Dom ustawiony jest na palach i wchodzi sie do niego po drewnianej kladce. Na "parterze" domu, pod podloga, biegaja swinie i kury. W czasie naszego wyjazdu odwiedzilismy dwie tradycyjne chaty, obie polozone w glebi dzungli. Nie wszyscy Mentawajowie zyja w tradycyjny sposob. Czesc z nich zrezygnowala z zycia w dzungli i przeniosla sie na wybrzeze, do wiosek wybudowanych przez rzad, gdzie elektrycznosc, telewizja satelitarna i panele sloneczne to codziennosc.
Nasza wyprawa trwala 7 dni, z czego cztery spedzilismy w dzungli i mielismy okazje obserwowac jak wyglada codzienne zycie z dala od cywilizacji. Trzeba przyznac, ze Mentawajowie robia ogromne wrazenia - osoby ze starszego pokolenia maja cialo pokryte tatuazami (symbolizuja one ubranie), a mezczyzni nosza przepaski biodrowe zrobione z kory drzewa (widzielismy jak sie wyrabia taka opaske). Podstawa wyzywienia jest sago - maczka pozyskiwana z miazszu specjalnego gatunku drzewa, opiekana na ogniu. Mieso jest rarytasem. W miejscu, w ktorym zatrzymalismy sie na drugi nocleg, mezczyzni nad ranem upolowali malpe, ktora nastepnie zjedli wspolnie z sasiadami oraz poczestowali nas... Osobliwym doswiadczeniem z dziedziny "kulinarnych" bylo obserwowanie jak jednego wieczora dzieci zajadaly sie cmami, ktore zlecialy sie do lampy naftowej.
Podczas tak krotkiego pobytu na Siberucie, trudno ocenic na ile to co widzielismy jest autentyczne, czy Mentawajowie, ktorych odwiedzilismy sa zadowoleni z zycia, jakie wioda, a na ile jest to wymuszone zainteresowaniem turystow, ktorzy placa duze pieniadze, zeby przezyc "prawdziwa" przygode. Swoja droga nie wiemy czy pieniadze, ktore zaplacilismy przewodnikowi trafiaja choc w czesci do Mentawajow. Wyjezdzajac z wyspy mielismy mieszane uczucia. Z jednej strony, wyprawa na wyspe dala mozliwosc przyjrzenia sie jak wyglada zycie rdzennych mieszkancow tego regionu, zobaczenia kultury, ktora powoli zanika. Z drugiej strony miny nam zrzedly, gdy jednego dnia zaproszono nas do lowienia ryb - w kulturze Mentawajow jest to zajecie kobiet i w tym celu przebrano wszystkie panie, w tym i nas - turystki w spodnice z lisci bananowca, w ktorych nikt tu normalnie nie chodzi. Wygladalysmy co najmniej groteskowo.
Na koniec, dodamy, ze wydostanie sie z Siberutu zajelo nam wiecej czasu niz przewidywal plan wycieczki. Najpierw dowiedzielismy sie, ze zamiast w piatek, nasz prom odplywa w sobote. Zas w sobote, juz na przystani, okazalo sie, ze mamy jeszcze 2 godziny opoznienia, bo kapitan postanowil przed wyplynieciem obejrzec mecz Niemcy - Argentyna...
Postanowilismy jeszcze dopisac kilka slow:
oprocz tatuazy charakterystyczne dla Mentawajow bylo spilowywanie zebow. Obyczaj ten obecnie zanika i nam udalo sie spotkac jedynie jednego mezczyzne (nie mamy zdjecia niestety), ktory mial jeszcze spilowane (takie trojkatne) zeby. Mlodsze pokolenia nie chca poddawac sie juz bolesnym praktykom typu tatuowanie calego ciala, czy tez pilowanie zebow (podobno bardzo nieprzyjemne). Niemniej jednak nalezy stwierdzic, ze Mentawajowie zachowuja jeszcze bardzo duzo tradycyjnych elementow swojej kultury. Przynajmniej ci, ktorzy zyja jeszcze w tradycyjnych "umach" rozsianych po dzungli i nie przeniesli sie jeszcze do "rzadowych" wiosek. Wiekszosc z nich nie dala sie jeszcze "nawrocic" na zadna z wielkich religii monoteistycznych i pozostaje wyznawcami animizmu. Szamani w dalszym ciagu odgrywaja wazna role w spolecznosci (chociaz trzeba posiadac 30 swin, zeby moc zostac szamanem, na co stac tylko nielicznych). Wiele obyczajow robi na nas ciagle ogromne wrazenie, np. wieszanie w domach czaszek wszystkich zjedzonych zwierzat, co ma zapenic spokoj ich duchom. Czaszka "naszej" malpy szybko dolaczyla do kolekcji.
Nie jestesmy tylko pewni dlaczego Mentawajowie zachowuje jeszcze tak wiele ze swoich obyczajow. Czy faktycznie sa przywiazani do swojej kultury, czy moze wiedza, ze dopoki beda mieszkac w tradycyjnym domu w dzungli, dopoty przyjezdzac beda turysci? Nie ma sie co oszukiwac, ze do turystow sa przyzwyczajeni: znaja troszeczke angielski oraz sa przyzwyczajeni do otrzymywania drobnych "upominkow". Ponadto, w ksiazce pamiatkowej hotelu w Bukkittingi mozna przeczytac wpisy turystow, ktorzy na Siberut docierali juz w latach osiemdziesiatych. I od tego czasu wyprawy takie jak nasza docieraja tam regularnie. Nasi mentawajscy rowiesnicy "wychowali" sie wiec juz w zasadzie z turystami. Nie zmienia to jednak faktu, ze Mentawajowie pozostaja najblizej tradycyjnej kultury sposrod plemion Indonezji, do ktorych maja dostep turysci, tacy jak my. I mimo wszystko taka wyprawa na SIberut jest niezwykla przygoda: prom, pozniej lodz w glab dzungli, gdy rzeka robi sie coraz wezsza i na koncu tradycyjne domy i ci niesamowici ludzi. To robi wrazenie!