Dobrze, ze przyjechalismy do Solo, bo zaczynalismy wyrabiac sobie nienajlepsze zdanie o miastach Indonezji. Te, ktore odwiedzilismy do tej pory na Sumatrze plus Jogja sa halasliwe, zatloczone, trudne do zwiedzania na piechote i raczej bez wyrazu. Solo pozwolilo nam troche odetchnac. Jest mniejsze, spokojniejsze. W przewodniku pisza, ze to najmniej zwesternizowane miasto na Jawie. Moze w tym tkwi sekret. Lonely Planet ostrzega tez, ze miasto slynie z antyzachodnich manifestacji. My na szczescie spotkalismy sie jedynie z zyczliwoscia miejscowych. Na dowod tego, ze zachodni turysci przyjmowani sa z otwartymi ramionami, zalaczamy zdjecie szyldu naszego hotelu.. Dzielnica, w ktorej mieszkalismy zachowala swoj tradycyjny charakter. Sklada sie na nia labirynt waskich uliczek, ciasno zabudowanych wysokim murem. Za murem schowane sa czesto piekne domy i ogrody.
W Solo najciekawsza jest stara dzielnica i zabytkowe palace. Druga atrakcja miasta jest niewatpliwie targ nocny, na ktorym mozna zjesc lokalne przysmaki. Od godziny 19.00 ruch uliczny na jednej z glownych uilc zamiera i rozstawiaja sie stoiska z jedzeniem. My skusilismy sie na grilowana rybe i byla wysmienita. Chyba od Kambodzy nie jedlismy tak dobrej. Te, ktore probowalismy w Tajlandii i na Sumatrze byly przyprawione w specyficzny sposob i nie przypadly nam do gustu. Zreszta w calym miescie az roi sie od targow. Kazdy z nich oferuje innego rodzaju towary, poczynajac od targu warzywno-owocowego, skonczywszy na antykach i typowych dla regionu tkaninach zwanych batikami. Batik to technika zdobienia tkanin za pomoca wosku i barwnika. Produkty wyrabiane ta metoda mozna znalezc w calej Indonezji. Wielu Indonezyjczykow nosi na co dzien koszule z batiku oraz chusty, ktore zakladaja zamiast spodni lub spodnic. Jesli jestesmy juz przy ubraniach, warto powiedziec, ze tym co nas zaskakuje jest widok kobiet paradujacych po ulicach azjatyckich miast w... pizamach. Od Kambodzy po Indonezje jest to chyba najbardziej popularny stroj. Lekki, niekrepujacy ruchow, swietny na upal.