Z Yangon postanowilismy udac sie w kierunku Bagan zatrzymujac sie w rzadziej odwiedzanych miejscowosciach Birmy. Chcielismy w ten sposob uniknac spedzania kilkunastu godzin w autobusie. Pierwszym przystankiem na naszej trasie mialo byc Pyay.
Jako ze bilety w biurach lini autobusowych w centrum wydawaly nam sie drogie postanowilismy udac sie bezposrednio na stacje autobusowa na przedmiesciach i tam kupic bilet. Okazalo sie, ze cena wywolawcza jest tam nawet wyzsza! Udalo nam sie jednak troche stargowac. Sprzedawcy biletow w Birmie nie staraja sie nawet za bardzo ukryc, ze obcokrajowcy placa za bilety wiecej niz miejscowi (chyba dwukrotnie, ale nie jestesmy pewni). To taki podatek od bogactwa. Zasadniczo nie lubimy sytuacji gdy za ta sama rzecz/usluge musimy placic wiecej niz inni, ale w Birmie sobie odpuszczamy troche. Staramy sie przewaznie troche stargowac, ale i tak wiemy ze nie zaplacimy tyle samo co miejscowi. Zdajemy sobie rowniez sprawe jak biedni sa tutaj ludzie, wiec czesciowo to rozumiemy. Duzo bardziej denerwuje nas tego typu zachowanie w znacznie bogatszej Tajlandii...
Podroz autobusem byla pierwsza okazja do podziwiania birmanskich krajobrazow. Na polnoc od Yangon wzdluz drogi dominuja zielone pola ryzowe tylko z rzadka pojawiaja sie pojedyncze wsie. Jest biednie, na drodze nie widac prawie w ogole samochodow osobowych, przewazaja stare, rozklekotwne ciezarowki i autobusy (nasz byl stosunkowo dobry). Bardzo czesto mija sie wozy ciagniete przez woly. Ale ruch i tak jest bardzo maly. Mila niespodzianka dla nas bylo to, ze bilety sa numerowane, autobus nie byl za bardzo przepelniony i nawet wyjechalismy i dojechalismy o czasie.
W Pyay bylismy wieczorem wiec po znalezieniu noclegu udalismy sie na kolacje i piwko do lokalnej restauracji, gdzie zagadnal nas po rosyjsku (!) miejscowy chlopak. Podobno nauczyl sie jezyka w wojsku w Rosji, ale nie mowil na tyle dobrze, zebysmy mogli sie dowiedziec cos wiecej na ten temat. W drodze do hotelu zagadal nas jeszcze jeden przemily chlopak, ktory wyjasnil nam to co nas nurtowalo: czyli dlaczego w Yangon nie widzielismy w ogole motorkow na ulicach. Okazalo sie, ze zostal wprowadzony zakaz porusznia sie na motocyklach w Yangon (to pomysl rzadu), chociaz nasz rozmowca szczerze przyznal, ze ciezko mu racjonalnie wyjasnic ten zakaz. Na razie calkiem bezinteresownie zagaduje nas sporo ludzi. W ogole ludzie w Birmie, mimo ze ubozsi, wydaja sie duzo bardziej przyjazni i sympatyczni niz w innych krajach Azji poludnowo-wschodniej.
Glowna atrakcja Pyay jest zlota stupa (paya) o 1 metr wyzsza niz w Yangon. Mimo ze wieksza jest troche mniej imponujaca, nieco mniej zadbana i teren ja otaczajacy nie jest tak bogaty. Nie ma w niej za to turystow...