Z Kunming udalismy sie, jak latwo zgadnac, na wschod! Kierunek - Szanghaj.
Glownym powodem naszego przyjazdu bylo zobaczenie sie ze znajomymi z Warszawy - Sylwia i Sergio. Dzieki ich goscinnosci, poczulismy sie w Szanghaju jak w domu. Pozwolili nam zatrzymac sie przez ponad tydzien w swoim mieszkaniu na 22 pietrze wiezowca, mielismy do swojej dyspozycji pokoj, lazienke, Internet. Przez pierwsze dwa dni nigdzie sie nie ruszylismy, bylismy tak zachwyceni, ze wszystko mamy na miejscu. Podziwianie panoramy miasta z oddali zupelnie nam wystarczylo. Poczatkowo mielismy pewne wyrzuty sumienia z tego powodu, ale przeszlo nam, gdy uslyszelismy od znajomego Sylwii, ze jego kolega, ktory zatrzymal sie u niego po 7 czy 8 miesiacach bycia w drodze, przez tydzien nie ruszyl sie z mieszkania:)
W koncu trzeciego dnia wybralismy sie na zwiedzanie. Obejrzelismy centrum, to zabytkowe z czasow, gdy osiedlali sie tu Brytyjczycy, Francuzi, Amerykanie i to supernowoczesne z drapaczami chmur. Bardzo podobalo nam sie w muzeum Pierwszego Kongresu Komunistycznej Partii Chin, ktory mial miejsce w 1921 roku. Trzeba przyznac, ze poczatki partii byly skromne - pomieszczenie, w ktorym Mao razem z kolegami tworzyli manifest i program partii to maly pokoik znajdujacy sie na tylach niepozornego, szarego, jednopietrowego budynku.
Z bardziej wspolczesnych atrakcji, zostalismy zaproszeni na wieczor karaoke do modnego baru w centrum miasta. Razem z Sylwia, Sergio i ich znajomymi dostalismy oddzielny pokoj z tv i sprzetem do karaoke i coz, przy odpowiedniej ilosci piwa, dalismy sie poniesc hitom z lat 80...